Skip to content Skip to sidebar Skip to footer

Dzielę się tym z nadzieją, że poruszy to miejsce w sercu — które potrzebuje być rozpoznane.

W Dharamsali nieustannie powracało do mnie intensywne pragnienie — wołanie, by być otoczoną górami, świeżym powietrzem i skałami, i by zanurzyć się w tej przestrzeni pomiędzy odpowiedziami a pytaniami. Dlatego udałam się do Tso Pema, by naprawdę spędzić czas w taki sposób.

Przyjechałam do Rewalsar i zatrzymałam się na jedną noc w klasztornym guesthousie Nyingmapa Gonpa, dostrajając się ponownie do tego miejsca. Przywitałam jezioro kilkoma okrążeniami i spędziłam czas w pokoju na medytacji. Następnego ranka obudziłam się podekscytowana i radosna, wiedząc, że nadchodzące dni spędzę w „hotelu miliona gwiazd”, gdzieś na łonie natury.

Rozpoczęłam wędrówkę do głównego miejsca pielgrzymkowego — jaskiń medytacyjnych Guru Padmasambhawy i Mandaravy.  W intensywności wspinaczki moje ciało zaczęło się oczyszczać. Stroma ścieżka z wieloma, wieloma schodami, z ciężkim plecakiem na plecach to dość spore wyzwanie. Ale często się zatrzymywałam, uświadamiając sobie, że przecież nie muszę się nigdzie spieszyć — miałam nieskończoną ilość czasu. To samo w sobie było piękne i też trochę przerażające.

W takim miejscu każdy krok jest krokiem bliżej prawdy.

Kiedy dotarłam do świętych jaskiń, ofiarowałam kwiaty księżniczce Mandaravie. Zostałam tam na chwilę, po prostu będąc — całkowicie sobą, całkowicie zaakceptowaną i całkowicie kochaną. Ta miłość pokazała mi istotę wszystkiego — coś poza słowami. Nie potrafię tego teraz wyjaśnić.

Kiedy wyszłam, słońce powoli zachodziło, a ja wciąż musiałam znaleźć miejsce na noc — haha. Okoliczne wzgórza usiane były ogromnymi skałami, więc szukałam intymnego, ukrytego zakątka do odpoczynku. Gdy niebo ciemniało, znalazłam miejsce między dwiema dużymi skałami, otoczone krzakami. Było zimno, więc musiałam rozpalić ogień. Najpierw zawiesiłam kilka flag modlitewnych, trochę się rozgościłam i zaczęłam zbierać drewno. Ku mojemu zaskoczeniu, całe drewno, które znalazłam, było pokryte bolesnymi kolcami. Mimo to zaakceptowałam to — to było jedyne dostępne drewno, w więc było doskonałe.

Zdałam sobie sprawę, że to było czymś więcej. Wtedy naprawdę zaczęła się moja praktyka. Decydując się szukać natury swojego umysłu, musiałam odpuścić — uznać i przyznać się do agresji, którą symbolizowało kolczaste drewno. Musiałam przyznać, że byłam krzywdząca — wobec innych i wobec siebie — i że źródło tego cierpienia było we mnie. Dlatego z intencją oczyszczenia spaliłam kolczaste drewno w ogniu mądrości tego świętego miejsca. Nauki tamtej nocy były głębokie. Płakałam i intonowałam mantrę Om Mani Padme Hum. Byłam szczęśliwa — naprawdę szczęśliwa z tej decyzji.

Spałam trochę tej nocy, ale szczerze mówiąc, niewiele było różnicy między nocą a dniem. Obudziłam się wraz ze wschodem słońca i śpiewem ptaków, pod skałą, pod którą odpoczywałam. Poranne światło ukazało mantrę Om Mani Padme Hum wyrytą w skale. Poczułam się głęboko obdarowana.

Retreat się rozpoczął — i był pełen radości.

Copyright © 2024 – 2025 NamasteGo.