Skip to content Skip to sidebar Skip to footer

Zwykle, gdy ludzie przebywają w Waranasi, odwiedzają również Sarnath, małe miasteczko znajdujące się niedaleko i łatwo dostępne tuk-tukiem, taksówką, motorem lub nawet autobusem.

Sarnath było pierwszym z czterech najważniejszych miejsc związanych z Buddą, które odwiedziłam. To tutaj, na prośbę swoich uczniów, wygłosił swoje pierwsze nauki, znane jako Pierwsze Obrócenie Koła Dharmy. Buddha słynnie powiedział: „Uczę tylko jednej rzeczy: cierpienia i jak je zakończyć,” oraz wyjaśnił Cztery Szlachetne Prawdy, które brzmią:

1. Prawda o cierpieniu.

2. Prawda o przyczynie cierpienia.

3. Prawda o końcu cierpienia.

4. Prawda o ścieżce, która prowadzi do końca cierpienia.

Sarnath to miejsce, w którym różne tradycje i szkoły buddyjskie jednoczą się pod wspólnym dachem mądrości Buddy — wzajemnego nauczyciela dla wszystkich. Znajdziemy tam świątynie ze Sri Lanki, Korei, Tajlandii, Birmy, Tybetu, Chin i Japonii.

Czułam, że jestem we właściwym miejscu. Dotykałam samego korzenia ścieżki, którą podążałam — jak nigdy wcześniej. Buddha stał się moim nauczycielem i kochającym opiekunem, kimś, komu ufałam całkowicie. Otwarłam się na błogosławieństwo, a moment ten był wyjątkowo trafny, bowiem w tym właśnie czasie działo się niezwykłe wydarzenie – odsłonięcie relikwii Buddy, które wystawiane są tylko raz w roku. Byłam pełna wdzięczności, a to wzmocniło mojego ducha, zwłaszcza że zmagałam się z kolejną chorobą.

Następnego dnia poszłam na spacer, aby zwiedzić inne świątynie. Wciąż byłam dość słaba, jednak umysł był jasny i pełen radości, dostrzegał wszystko w jaśniejszym świetle. Spacerując obok małych sklepików z pamiątkami i monumentalnej stupy, dotarłam do głównej drogi. Nie miałam szczególnych planów, ale postanowiłam skręcić w prawo. Kilka minut później natrafiłam na wejście do birmańskiej świątyni. Weszłam i znalazłam prostą, prawie pustą salę z posągiem Buddy w centrum, flankowanym przez uczniów po obu stronach. Świątynia była w całości z luster — piękna i intrygująca. Pozostałam tam przez jakiś czas.

Moje nogi wciąż chciały iść, więc wyszłam na zewnątrz i powędrowałam dalej. Przeszłam obok dużego centrum weselnego, a niedługo potem natrafiłam na bramę, lekko uchyloną. Przez nią zobaczyłam posąg Buddy z jasnego marmuru i piękny ogród, który przyciągnął mnie do środka. Weszłam, a to miejsce — Orgyen Samye Chokor Ling, Centrum Padmasambhawy — stało się moim domem na następne półtora miesiąca.

Po moim czasie w Nepalu i długotrwałym pobycie solo w Indiach, zaczęłam odczuwać tęsknotę za ostatnimi latami spędzonymi w Polsce, gdzie byłam otoczona bliskimi przyjaciółmi, którzy wspierali się nawzajem w naszych podróżach. Zaczęłam wspominać nauki Guru Chögyama Trungpy Rinpoche, a szczególnie jego nauki o Shambhali. Ci, którzy znają jego pracę, wiedzą, jak bardzo doceniał kaligrafię, ceremonię herbacianą, ikebany (kompozycje kwiatowe) oraz tradycyjny japoński sposób życia. To wzbudziło moje wcześniejsze zainteresowanie Japonią. Oczywiście, często odwiedzałam pobliską japońską świątynię, gdzie codzienne puje (ceremonie), opatrzone potężnym dźwiękiem bębnów i śpiewem mantry „Namu Myōhō Renge Kyō” o 5 rano i 5 po południu. Świątynia oferuje również miejsce dla pielgrzymów, którzy pragną się tam zatrzymać.

Mój pobyt w klasztorze Padmasambhawy zaczął się od ulokowania się w prostym, ale komfortowym pokoju, ozdobionym wizerunkiem Shakyamuniego z głównej świątyni w Bodhgaya. Czułam wdzięczność za te okoliczności: życie w miejscu o własnym rytmie i strukturze, otoczona wspólnotą mnichów, w towarzystwie nowych wartościowych przyjaźni — to było dokładnie to, czego wówczas potrzebowałam.

Moje dni płynęły w powtarzalnym rytmie — powoli i pozornie monotonnie. Ale w tej prostocie, nauki Buddy zaczęły promieniować przez rozstrzępione niczym liście myśli.  Często robiłam drzemki i zapisywałam proste refleksje, takie jak:

Słońce świeci  

tak jasno  

Lepiej utnę sobie drzemkę.

Tak proste. Nie chciałam zakłócać tamtego naturalnego procesu, niepotrzebną aktywnością umysłową. Zaczęłam za to więcej rysować.

Tamtejszy ogród był super. Nigdy wcześniej nie widziałam klasztoru z taką zielenią. Spędzałam czas robiąc korę (medytacyjną praktykę obchodu) wokół posągu Buddy z białego marmuru i przypominając sobie niektóre ruchy karate, a także prowadząc inspirujące rozmowy z przyjaciółmi, którzy tam mieszkali. 

O i nie mogę zapomnieć o japońskiej świątyni! Od samego początku byłam nią zaciekawiona. Moja pierwsza wizyta zbiegła się z sesją modlitewną, która wzbudziła we mnie dużą dozę inspiracji. To tam nauczyłam się o mocy prostoty. Precyzja stali każdego szczegółu ceremonii, połączona z ciepłem powtarzających się uderzeń bębnów — brzmiących jakby pochodziły z samego wnętrza ziemi — w połączeniu z recytowaną mantrą, miały na mnie ogromny wpływ. Mantra Namu Myōhō Renge Kyō tłumaczy się jako „Poświęcenie się Mistycznemu Prawu Lotosowej Sutry,” która uczy, że każde istnienie ma potencjał, by stać się Buddą.

Nam Myōhō Renge Kyō

Zastanawiając się nad moim czasem spędzonym w Sarnath, zdaję sobie sprawę, jak bardzo wpłynęło to na moje zrozumienie i pogłębiło więź z naukami Buddy. Te doświadczenia były życiowymi lekcjami prostoty, uważności i mocy duchowej wspólnoty. Sarnath karmiło najlepsze części mnie w czysty i najcichszy sposób… pozwalając mi rosnąć i transformować się naturalnie, bez przymusu czy oczekiwań. Podróż przez te święte miejsca nadal prowadzi, przypominając o prawdzie, że każde istnienie ma potencjał do szczęścia ponad wszelkimi ograniczeniami (sic!), i że z cierpliwością i praktyką, wszyscy możemy zrozumieć ścieżkę, która prowadzi do końca cierpienia. Czego nam wszystkim życzę… do zobaczenia na szlaku!

Marta Pema Yudrön

Copyright © 2024 – 2025 NamasteGo.